piątek, 10 kwietnia 2009

Powrót do rzeczywistości...

nasze ostatnie jedzonko w Tajlandii ( bardzo dobre )
Lotnisko w Kijowie

przelot nad Morzem Kaspijskim


nad Pakistanem



wschód słońca nad północnymi Indiami

są też Himalaje ale ostrość zdjęcia jest słaba i . . .


lotnisko w Bangkoku - 6 - cio godzinne oczekiwanie na lot do Kijowa



lotnisko jest olbrzymie ma...około 400 stanowisk do odprawy

sala odlotów międzynarodowych znajduje się na 4 piętrze, na 3 pietrze same punkty gastronomiczne ( lotnisko ma bardzo długie hole, ale są ruchome chodniki )



W czwartek tj. 2 kwietnia o godz. 18.50 mieliśmy lot z Krabi do Bangkoku. Jednakże było sporo czasu do odlotu. Rano poszlismy na śniadanie, następnie spacer po plaży. Na plaży była dość spora grupa skałkowiczów. Wśród nich usłyszeliśmy polski język, podeszłam do gości, którzy byli z Nowego Targu (góralskie dusze). W Tajlandii byli po raz szósty. Przylecieli z Filipin, gdzie wspinali się na dziewiczych terenach prawie pustych wysp. Filipiny to około 600 wysp wiecej lub mniej zamieszkałych.

Po spacerze spakowaliśmy nasze plecaki ( Andrzeja plecak już kończył swój żywot ) i poszliśmy oczekiwać na łódź, a właściwie na jej pasażerów aby wydostać się z plaży. Po około 30 minut zebrało się 7 osób i łódź popłynęła. I jak to bywa z łodziami, zawija się spodnie wchodzi do wody i gramoli na łódkę. Po przypłynięciu oczywiście moje spodnie były całe mokre bo musiałam wskoczyć do wody. Z Ao Nang do Krabi pojechalismy takim małym busikiem, jeżeli można to tak nazwać, wraz z nami jechała jakaś skandynawska rodzinka. Po 50 bathów od glowy ( 5 zł. ) Krabi było oddalone od Ao Nang około 20 km. Krabi to nawet duże miasto. Pochodziliśmy po sklepach, tradycyjnie po bazarze. Ciągle zaczepiali nas taksówkarze oferując swoje usługi, wszyscy chcieli nas wozić, a nawet nie wiedzieli gdzie. Na koniec przed opuszczeniem miasta poszliśmy coś zjeść. I tu był błąd, bo poszliśmy do restaturacji, jedzenie nie najgorsze ale bardzo mało i drogo. Ponieważ czuliśmy rezerwy w żołądku udaliśmy się na bazarowe (żarciownie) jak ja to nazywam, które serwują najlepsze jedzenie. Mniam mniam kurczak w super sosie a do tego mnóstwo zielonych liści, gałązek i sosików. Pojedzeni pojechaliśmy taxi na lotnisko około 15 km od miasta. Lotnisko w Krabi jest małe ale ruch panuje spory. Samolot air Asia odleciał z nami o 20 minut spóźniony, jednak nie miało to dla nas znaczenia.
Po przylocie do Bangkoku, musieliśmy przejść na część międzynarodową lotniska. Jest ono tak duże, że sklepy w strefie wolnocłowej ciągną się około 1 kilometra. Ceny w sklepach są bardzo drogie ( kosmetyki to tak jak w naszych sklepach ) a wóda jest wyjątkowo droga, przeciętne whisky - około 150-200 zł. lepsze 200-400 .
Na samolot do Kijowa mieliśmy sporo czasu 5-6 godzin oczekiwania. Nie było łatwo, bo był to środek nocy a odlot dopiero o 5 rano. Wadą lotniska jest za mało miejsc do siedzenia. A te, które są to metalowe ( zimne i twarde). Ponadto lotnisko klimatyzowane, i jak dla mnie to było zimno.
Odprawa do samolotu przebiegła sprawnie. Większość pasażerów to ... ludzie posługujący się j. rosyjskim, trochę żydów, niewielu polaków, nawet znajoma twarz redaktora z TVN .
Podróż minęła szybko, na pokładzie samolotu panował istny mrok okna miały zasłonięte rolety a pasażerowie spali, pomimo dużych turbulencji na pokładzie było spokojnie. Przyzwyczaiłam się do latania ( 15 mój lot samolotem ). Czasami czułam się jakbym jechała pociągiem tak trzepało.
Ale bez problemów dotarliśmy do Kijowa. W Kijowie jak przystało na stolicę Ukrainy lotnisko to istna kicha, a do tego ceny z kosmosu piwo duże- 5 euro małe 3 , kawa z automatu około 3 euro. Po ponad dwóch godzinach oczekiwania na lot do Warszawy, znaleźlismy się w samolocie Lot-u , nareszcie słyszałam miłą, profesjonalną obsługę i zobaczyłam ładne dziewczyny. Jedzonko też niczego sobie i winko na deser. Samolot też ciekawy ( embrayer ). O godzinie 15 tej dotarliśmy na Okęcie i tak szczęśliwie zakończyła sie nasza przygoda.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

A to dla miłośników pięknych kwiatow






Na kazdym kroku spotykalam cudowna roslinnosc i przepiekne kwiaty, wiec to dla WAS milosnicy.... ale chyba przesadziłam z ilością ( fotografia to moja ostatnio pasja nie omijając mojej córki Oli...bo wreszcie dostała swojego wymarzonego Nikona )